🔉Wolisz wersję audio? Nie możesz przeczytać teraz maila?
Przesłuchaj tutaj
Możesz nas słuchać także na Apple Podcast i Spotify.
🎯W DZISIEJSZYM WYDANIU
🎓 AI od zera do zrozumienia: 28 lat później. Czy Europa prześpi (kolejną) rewolucję?
🛠 AI w praktyce: Odkryj startupy AI.
🥡 AI na Wynos: Linki do poczytania poza newsletterem
📚 Rekomendowana Biblioteka: Jarosław Królewski o AI
Proroctwo
"Naszym głównym zastrzeżeniem wobec podejścia europejskiego jest to, że rządowe regulacje i rady ds. prywatności stworzą bardziej biurokratyczne i nieelastyczne rozwiązanie, niż jest to konieczne – i że taki system będzie nieprzewidywalny."
Zastanawiasz się pewnie, jaki polityk, ekonomista czy ekspert technologiczny mógł ostatnio wypowiedzieć te słowa o europejskim podejściu do technologii? Może amerykański inwestor, krytykujący AI Act? A może CEO jednego z gigantów technologicznych, zirytowany rosnącymi regulacjami w UE?
Pozwól, że odpowiem – ale zanim skupimy się na źródle tych słów, ważniejsze jest, KIEDY powstała ta opinia.
To stanowisko administracji Clintona i jej kluczowego doradcy, Iry C. Magazinera, z... 1999 roku. Tak, zgadza się – ponad 26 lat temu.
W tamtym czasie Magaziner wraz z administracją Clintona tworzył Framework for Global Electronic Commerce, dokument, który stał się podstawą zasady "permissionless innovation" – swobodnej innowacji bez biurokratycznych przeszkód. Przesłanie było jasne: Europa, jeśli pójdzie drogą nadmiernej regulacji, straci globalną konkurencyjność i zamiast liderem stanie się regulatorem cudzych wynalazków.
Brzmi znajomo? Bo dokładnie to dzieje się teraz.

W latach 90. USA pozwoliły internetowi rozwijać się swobodnie – i to przyniosło cyfrową rewolucję. Europa wybrała "top-down regulations" – scentralizowane podejście, które miało chronić użytkowników, ale w praktyce spowolniło rozwój technologii cyfrowych.
Wynik? 18 z 25 największych firm technologicznych pochodzi z USA, a Europa nie ma globalnych gigantów na miarę Google, Microsoft, Meta czy teraz OpenAI. Jak ujął to Wall Street Journal: "Europa reguluje się na ostatnie miejsce."
Oczywiście, zaraz znajdą się głosy, które na taką krytykę UE odpowiedzą standardowym zestawem ripost.
"Ale przecież ASML!"
"Ale ElevenLabs!"
"Ale przecież Europa ma wybitnych inżynierów!"
Spokojnie, kowboju, do tego też dzisiaj przejdziemy.
A jeśli należysz do grupy, która na każdą dyskusję o amerykańskiej dominacji technologicznej odpowiada listą społecznych problemów USA - od dostępu do broni po system opieki zdrowotnej - to mam dla Ciebie brutalną prawdę.
Możemy wytykać Ameryce wszystkie problemy świata, ale to nie zmienia faktu, że ustawiamy się (i będziemy się ustawiać) w kolejce po ich technologie.
Łatwo o krytykę, siedząc wygodnie na europejskiej kanapie ze swoim amerykańskim iPhone'em, pisząc posty na amerykańskich mediach społecznościowych, w dodatku pewnie posiłkując się amerykańskim ChatGPT.
Jeżeli obecna trajektoria zostanie utrzymana to niezależnie od ideologicznych sporów, Europa będzie skazana na korzystanie z rozwiązań AI opracowanych przez USA i Chiny, zamiast tworzyć własne.
Tymczasem w Polsce gramy klasyk - zamiast się zastanawiać, czy możemy to zmienić i jakoś zacząć działać, po raz kolejny toczy się polityczna wojna pozycyjna, w której więcej energii idzie na definiowanie „właściwej” narracji niż na realne działania.
Brzmi znajomo? Oczywiście. To dokładnie ten sam mechanizm, który widzimy co roku przy WOŚP. Niby chodzi o coś większego – o dobro publiczne, o technologię, o przyszłość, – ale koniec końców i tak sprowadza się do tego, kto jest w jakim obozie i kto „wygra” narracyjnie.
Więc dzisiaj zajmiemy się tym wszystkim: jak naprawdę wygląda innowacyjność w Europie, czy Unia skazuje się na rolę klienta zamiast twórcy i czy istnieje scenariusz, w którym Europa może się z tego wyrwać oraz dlaczego polaryzacja debaty publicznej sprawia, że nie jesteśmy w stanie racjonalnie podejść do rozwoju AI.
Permissionless Innovation - lekcja z przeszłości
Żeby zrozumieć, dlaczego proroctwo Magazinera sprzed 26 lat tak precyzyjnie przewidziało obecną sytuację, musimy cofnąć się do jednego z kluczowych momentów w historii internetu. W 1997 roku administracja Clintona opublikowała "Framework for Global Electronic Commerce" - dokument, który na dwie dekady określił amerykańskie podejście do regulacji technologii. Jego główna zasada? "Permissionless innovation" - innowacje bez pozwoleń.
To nie był przypadkowy wybór. Clinton i jego doradcy rozumieli, że internet rozwija się zbyt szybko, by tradycyjne regulacje mogły za nim nadążyć. Zamiast tworzyć szczegółowe przepisy, które przestarzałyby się zanim weszłyby w życie, postawili na elastyczne podejście: minimalne regulacje, maksymalna swoboda dla innowatorów, zaufanie do mechanizmów rynkowych.
Europa wybrała dokładnie przeciwną ścieżkę. Już w połowie lat 90. zaczęła nakładać kolejne warstwy restrykcji na przepływ i wykorzystanie danych. Argumentowano, że to konieczne dla ochrony prywatności i praw konsumentów. W teorii brzmiało świetnie. W praktyce? Magaziner ujął to najlepiej: "rządowe regulacje i rady ds. prywatności stworzą bardziej biurokratyczne i nieelastyczne rozwiązanie, niż jest to konieczne."
Wynik tego eksperymentu? W ciągu następnych 20 lat Stany Zjednoczone stworzyły praktycznie wszystkie znaczące innowacje internetowe. Google, Amazon, Facebook (dziś Meta), Apple - amerykańskie firmy zdominowały cyfrową gospodarkę tak mocno, że dziś 18 z 25 największych firm technologicznych pochodzi właśnie z USA. Europa, mimo świetnych uniwersytetów i utalentowanych programistów zostaje daleko w tyle.
Oczywiście, na tę przepaść technologiczną między USA a Europą złożyło się wiele czynników - od dojrzałego rynku venture capital (VC w Dolinie Krzemowej inwestowało wtedy 15 razy więcej kapitału niż europejskie fundusze), przez kulturę przedsiębiorczości (częściej i chętniej podejmowane ryzyko), aż po większą mobilność talentów. Ale to właśnie regulacyjne podejście było kluczowym katalizatorem - podczas gdy Europa tworzyła bariery, USA tworzyło możliwości
I właśnie, teraz gdy stoimy u progu kolejnej technologicznej rewolucji - tym razem związanej z AI - Europa znów wybiera tę samą ścieżkę. AI Act, najnowsza unijna regulacja, wprowadza system "conformity assessments" - czyli de facto wymóg uzyskiwania pozwoleń przed wprowadzeniem innowacji AI. To dokładnie ten rodzaj "biurokratycznego i nieelastycznego rozwiązania", przed którym Magaziner ostrzegał ćwierć wieku temu.
Co mówią liczby
Nie kłamią i malują brutalny obraz europejskich ambicji technologicznych. W 2020 roku europejskie startupy AI otrzymały zaledwie 3 miliardy dolarów inwestycji, podczas gdy amerykańskie firmy przyciągnęły 33 miliardów, a chińskie - 25 miliardów. Cztery lata później, w 2024 roku, ta przepaść jeszcze się pogłębiła. Całkowite inwestycje w amerykańskie firmy AI osiągnęły poziom $56B (łącznie z gigantycznymi rundami finansowania takich firm jak xAI czy OpenAI's $6B), podczas gdy Europa (EU27 + Norwegia i Szwajcaria) pozostaje daleko w tyle z inwestycjami na poziomie około $9B.
Gdy spojrzyjmy na globalną mapę innowacji: tylko 5 ze 100 najbardziej obiecujących startupów AI pochodzi z Europy, podczas gdy większość znajduje się w USA i Chinach. Wśród "jednorożców" - startupów wartych ponad miliard dolarów - USA dominuje z 50% udziałem w rynku, Chiny mają 16%, a cała Unia Europejska ledwie 9%.
Szczególnie uderzające są dane dotyczące inwestycji venture capital w przeliczeniu na mieszkańca. Tylko dwa europejskie kraje - Estonia ($915B) i Szwecja ($700B) - zbliżają się do poziomu USA ($808B). Większość państw UE nie osiąga nawet jednej czwartej amerykańskiego poziomu inwestycji. A bez kapitału nie ma innowacji.
GDPR, europejska regulacja ochrony danych, miała chronić prywatność obywateli. Tymczasem badania pokazują jej druzgocący wpływ na biznes: 8% spadek zysków firm działających w UE, 26% redukcja w przechowywaniu danych, 15% spadek w ich przetwarzaniu. Mali i średni przedsiębiorcy ucierpieli dwukrotnie bardziej niż duże korporacje. Co więcej, według najnowszych badań, Europejczycy spędzają astronomical 575 milionów godzin rocznie na klikaniu w cookie banery - to równowartość 65,6 tysiąca lat straconych na biurokracji.
Nawet kiedy europejskie firmy próbują się przebić, napotykają na systemowe bariery. Badania przeprowadzone przez Coalition for a Digital Economy pokazują, że 76% startupów AI twierdzi, że ich model biznesowy stałby się niewykonalny przy obecnych regulacjach.
Przepaść między potencjałem a komercjalizacją
Wszystko, co napisałem do tej pory, może sugerować, że Europa jest pustynią technologiczną, gdzie innowacje wymierają szybciej niż dinozaury po uderzeniu meteorytu. Ale to nieprawda. Europa ma innowacje. Ma nawet wybitnych inżynierów, naukowców i programistów, których można by uznać za światową czołówkę. Problemem nie jest brak kreatywności czy talentu. W mojej ocenie, co staram się uargumentować w tym tekście, problemem jest coś innego – zderzenie innowacyjności z regulacyjnymi murami, które spowalniają komercjalizację i rozwój europejskich firm technologicznych. Europa wymyśla, ale nie potrafi monetyzować. Ma talent, ale nie potrafi go wykorzystać w sposób, który pozwoliłby rzucić wyzwanie USA i Chinom. I to właśnie ten deficyt skutecznej komercjalizacji połączony z nadmiernymi regulacjami powoduje, że nasza pozycja w AI, a szerzej – w nowoczesnych technologiach, jest taka, a nie inna.
ASML: Holenderski wyjątek potwierdzający regułę
Jeśli ktoś twierdzi, że Europa nie może stworzyć technologicznego giganta, zawsze pojawia się jeden kontrargument: ASML. Holenderska firma, która ma monopol na produkcję najbardziej zaawansowanych maszyn do litografii EUV (Extreme Ultraviolet Lithography). To technologia absolutnie kluczowa dla całego globalnego rynku chipów – bez ASML nie ma zaawansowanej produkcji procesorów, a bez procesorów nie ma AI, smartfonów, laptopów i w zasadzie całego współczesnego ekosystemu cyfrowego.
Jak to się stało, że Holandia – kraj wielkości jednej amerykańskiej Kalifornii – była w stanie stworzyć firmę o tak strategicznym znaczeniu? Przecież w teorii regulacje w UE są takie same dla wszystkich. A jednak Holandia zrobiła coś, czego nie udało się Niemcom, Francji, Hiszpanii czy Włochom.
Jest kilka kluczowych powodów:
Bliska współpraca z uniwersytetami – ASML korzystał z ogromnej bazy badawczej Technische Universiteit Eindhoven, który przez dekady specjalizował się w technologiach produkcji chipów.
Państwowe wsparcie bez biurokracji – rząd Holandii nie tylko pomógł ASML finansowo, ale też stworzył środowisko sprzyjające rozwojowi.
Elastyczne podejście do regulacji – Holandia miała świadomość, że zbyt duża ingerencja rządu może zdusić rozwój firmy, więc zamiast kreować restrykcje, pozwalała ASML rozwijać się stosunkowo swobodnie.
Silne partnerstwa międzynarodowe – ASML od początku współpracowało z globalnymi gigantami jak Intel, TSMC czy Samsung, co pozwoliło na skalowanie biznesu.
Krótko mówiąc – Holandia pokazała, że sukces technologiczny jest możliwy w Europie, ale wymaga określonych warunków: mniej biurokracji, więcej realnych inwestycji i bliskiej współpracy z sektorem prywatnym. Problem w tym, że poza Holandią trudno o podobne sukcesy.
Europa może, ale czy chce?
Europa ma innowacyjność. Ma wybitnych inżynierów. Ale nie ma sprawnego ekosystemu, który pozwala na skuteczną komercjalizację pomysłów. W mojej ocenie regulacje są jednym z kluczowych powodów, dla których europejskie startupy nie rozwijają się w globalnych liderów. Unia Europejska wprowadza coraz więcej przepisów, które utrudniają skalowanie biznesu i hamują innowację.
Ponadto brak jednolitego rynku, nadmiar procedur i rozdrobnienie prawne tworzą dodatkowe bariery. Dlatego jestem zwolennikiem UE w kontekście integracji gospodarczej, wspólnego rynku opartego na swobodnym przepływie towarów, kapitału, usług i ludzil, a nie kolejnej warstwy biurokratycznego mauzoleum, które bardziej przypomina sowiecki skansen niż nowoczesną gospodarkę XXI wieku.
Problem braku jednolitego rynku dobrze można zobrazować porównaniem: jeśli założysz firmę w Bostonie, możesz praktycznie bez przeszkód sprzedawać w Chicago, Miami czy Salt Lake City, sieć logistyczna jest w pełni ujednolicona. W UE, dzięki wspólnemu rynkowi, sprzedaż między krajami też jest możliwa, ale lokalne regulacje, różnice w systemach VAT i złożoności logistyczne wciąż tworzą dodatkowe warstwy komplikacji, których nie ma w USA.
Krótkie, ale treściwe podsumowanie tego problemu można przeczytać na stronie WEF w artykule z 2015 roku. Autor zwraca uwagę, że problemem Europy jest przesadne unikanie ryzyka, brak wsparcia dla wczesnych etapów finansowania oraz skomplikowane regulacje między państwami. A im bardziej rozwija się AI i inne przełomowe technologie, tym bardziej te problemy narastają.
Polaryzacja zabija innowację
A w Polsce? Cóż, gramy w naszą ulubioną grę. Zamiast merytorycznej dyskusji o tym, jak wykorzystać potencjał naszych programistów i firm technologicznych, toczymy kolejną odsłonę wojny ideologicznej.
To nie jest tylko problem estetyczny czy wizerunkowy. To realny hamulec rozwoju. Bo jak mamy przyciągać inwestorów i talenty, gdy każda dyskusja o innowacjach zamienia się w polityczną wojnę pozycyjną?
Wystarczy spojrzeć na reakcje pod zwykłym ….. memem, To, co mogło być punktem wyjścia do merytorycznej dyskusji, błyskawicznie zamieniło się w to, czym od lat stają się serduszka WOŚP – kolejnym symbolem podziału na "naszych" i "waszych". Teoretycznie mówimy o czymś, co powinno łączyć: o innowacjach, o przyszłości, o rozwoju gospodarczym. Ale w praktyce? Każda dyskusja natychmiast zamienia się w kolejną odsłonę wojny PiS vs PO.
A tymczasem realne pytania - jak wykorzystać potencjał polskich talentów, jak przyciągnąć inwestycje, jak zbudować ekosystem wspierający innowacje - pozostają bez odpowiedzi.
🚀 Sprawdź +160 europejskich startupów AI
Pisząc o problemach europejskich innowacji, nie można pominąć kilku znaczących wyjątków. DeepMind (UK), Synthesia (UK), Mistral AI (FR), DeepL (DE) czy ElevenLabs (PL) pokazują, że europejski talent potrafi przebić się na globalnym rynku. Ale to właśnie wyjątki, które potwierdzają regułę - i jednocześnie pokazują, jak wiele potencjału marnuje się przez systemowe bariery.
➡️ Link
🥡 AI na Wynos
🤖 AI przejmie zawód programisty - posłuchaj
🤔 Czy AI potrafi być kreatywna? - czytaj
📣 Komunikat polskiego urzędu w sprawie Deepseek - czytaj
❌ Zakazy dla AI w AI Act - czytaj
🇺🇸🇵🇱 Polska z limitem na chipy. USA nie umieją uzasadnić tej decyzji - czytaj
💓 “Bije serce” pierwszego polskiego komputera kwantowego - zobacz
👳🏽♀️ Zjednoczone Emiraty Arabskie zainwestują miliardy euro w budowę ogromnego centrum danych zajmującego się sztuczną inteligencją - czytaj
🎙 Sam Altman w Berlinie. O czym mówił? - przeczytaj, posłuchaj
📬 Czytałeś/-aś wydanie z 4.02? Treść “🐳 OpenAI odpowiada na Deepseek 🤓 Zostań Dr hab z tym narzędziem...” trafiła na Twój mail w miniony wtorek.
👨🏻🎓 Horyzont.ai partnerem programu studiów AI na Uniwersytecie Pomorskim w Słupsku
Jako partner mamy więc zniżkę dla społeczności newslettera. Jeśli jesteś zainteresowany indywidualnie lub chcesz wyposażyć w umiejętności swój zespół:
❗️ZNIŻKA: Hasło “Horyzont.ai” obniży cenę czesnego o 500 zł
🔗 Zapisy na studia i szczegóły programu znajdziesz tutaj
"Framework for Global Electronic Commerce" (1997) historyczny dokument pokazujący początki różnic w podejściu USA i UE do regulacji internetu. Zazwyczaj nie zanudzamy was czytaniem rządowych dokumentów (bo kto lubi biurokrację) ale tutaj warto rzucić okiem.
Czy Polska ma szansę na podbój świata w rozwoju sztucznej inteligencji? Kiedy polscy piłkarze dorównają poziomem naszym programistom? o tym między innymi rozmawiał Jarosław Królewski z Bogdanem Rymanowskim. Również polecam.
Dzięki za przeczytanie wydania newslettera Horyzont AI! Dołącz za darmo by regularnie otrzymywać takie treści na swojego maila. A jeśli już jesteś subskrybentem i dotarłeś tutaj, oceń treść